przejdź do głównej treści strony

Nie szastaj zdjęciami!

Dr Edyta Bielak-Jomaa, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych radzi, jak chronić dane osobowe w czasie wakacji.

Na podstawie zdjęć można zdobyć bardzo wiele różnych informacji o Tobie i innych osobach. Uważaj, więc, gdy je upubliczniasz, by nie spotkały Cię przykre konsekwencje.

CYFROWE ŚLADY – INFORMACJA RAZ ZAMIESZCZONA W INTERNECIE ŻYJE WŁASNYM ŻYCIEM

W dzisiejszych czasach nasza obecność w sieci wydaje nam się czymś koniecznym. Internet daje zaś poczucie anonimowości, co sprawia, że bardzo chętnie dzielimy się tam informacjami o sobie i innych. W dobie mediów społecznościowych publikowanie informacji jest bardzo łatwe, ale niestety, ich usunięcie – niemal niemożliwe. Dlatego, publikując zdjęcia w Internecie, musimy być w pełni świadomi tego, że gdy je raz udostępnimy, tracimy kontrolę nad późniejszym ich wykorzystywaniem. A to ważne, bo na podstawie zdjęcia można zdobyć wiele informacji o nas i wykorzystać je w różny, nie zawsze dla nas korzystny sposób – przestrzega dr Edyta Bielak-Jomaa, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.

 

DOSTAŁEŚ DOWÓD OSOBISTY? NIE CHWAL SIĘ TYM W SIECI, BO MOŻESZ STRACIĆ TOŻSAMOŚĆ.

Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych od lat ostrzega przed udostępnianiem kopii różnego rodzaju dokumentów potwierdzających tożsamość np. podczas zawierania umów na odległość. Tymczasem ostatnio modne stało się zamieszczanie w sieci zdjęć takich dokumentów, zwłaszcza nowo wydanych dowodów osobistych, paszportów czy praw jazdy. Są też fotografie wystawionych mandatów, a nawet kart kredytowych z widocznym kodem zabezpieczającym!!!

Tymczasem dokumenty te zawierają wiele naszych danych osobowych, mogących posłużyć do podszycia się pod nas i użycia naszej tożsamości np. do zaciągnięcia w naszym imieniu kredytu.

O tym, że jest to realne zagrożenie, przekonał się niedawno jeden z nastolatków, który opublikował w sieci zdjęcie obu stron swojej karty kredytowej, którą dostał od rodziców. Już po kilkunastu minutach okazało się, że korzystając z upublicznionych danych, ktoś obcy dokonał w sieci kilku zakupów na koszt nastolatka.

 

IDZIESZ NA KONCERT? NIE ZAMIESZCZAJ W SIECI ZDJĘCIA BILETU, BO KTOŚ INNY MOŻE PÓJŚĆ NA IMPREZĘ ZA CIEBIE.

Publikowanie w mediach społecznościowych zdjęć biletów i innych opatrzonych kodem kreskowym kupionych towarów bądź usług, oznaczanych hasztagiem #tickets, to ostatnio powszechne zjawisko. Tymczasem działanie takie jest nieroztropne i może narazić nas na różnego rodzaju nieprzyjemności.

Wprawdzie kod kreskowy rzadko sam w sobie zawiera istotną dla jego użytkownika informację. Jest tylko swego rodzaju identyfikatorem, pozwalającym na szybkie otrzymanie potrzebnych danych. Jednak zasada jego działania jest podobna do zastosowania numeru dowodu osobistego czy wręcz numeru PESEL. Posiadając kod kreskowy i mając dostęp do odpowiedniej bazy danych, można otrzymać pełne dane osobowe właściciela kupionego towaru czy usługi.

Zatem gdy publikujemy w Internecie zdjęcie biletu, np. na koncert, z widocznym kodem kreskowym i znajdującymi się pod nim cyframi, informacje te stają się w ten sposób powszechnie dostępne, zatem mogą zostać skopiowane i użyte do wykonania kopii biletów, a następnie ich odsprzedania lub wykorzystania przez oszustów za Ciebie. Oczywiście na Twój koszt!

Podobnie może być z biletem lotniczym. Wprawdzie nikt nie usiądzie za Ciebie w samolocie, ale może zmarnować Ci podróż — znając kod z biletu, może bowiem zarezerwować najgorsze miejsca lub nawet anulować bilet powrotny. Wszystkie informacje, które są do tego wymagane, znajdują się bowiem w widocznych miejscach na blankietach biletów lotniczych.

I co gorsze, możesz mieć nawet kłopot, by dochodzić swoich praw. Przy kupnie biletów lotniczych zazwyczaj trzeba bowiem zaakceptować zawartą w regulaminach regułę, zgodnie z którą klienci nie mogą przekazywać danych znajdujących się na bilecie osobom trzecim. Tymczasem publikowanie zdjęcia biletu jest równoznaczne z udostępnieniem umieszczonych na nim danych każdej osobie, która je zobaczy.

Jednak czy nie prościej – jeśli już musisz się pochwalić swoimi planami – zwyczajnie o tym napisać?

 

WYJECHAŁEŚ W UROCZE MIEJSCE? ZANIM DO SIECI WRZUCISZ FOTOGRAFIĘ STAMTĄD, POMYŚL, CZEGO NA TEJ PODSTAWIE DOWIEDZĄ SIĘ O TOBIE INNI.

Podczas wakacji często chwalimy się fotografiami z odwiedzanych miejsc. Niejednokrotnie już sceneria w tle zdradza, gdzie jesteśmy. Jednak na fotografii cyfrowej znajdziemy o wiele dokładniejsze dane dotyczące geolokalizacji, czyli informacji o położeniu geograficznym. Jedną z funkcji cyfrowych aparatów fotograficznych i smartfonów jest bowiem geotagowanie, dzięki któremu we właściwościach zdjęcia zapisywane są informacje o lokalizacji geograficznej aparatu. Na tej podstawie można ustalić dokładne położenie miejsca, w którym zdjęcie zostało wykonane.

Warto też wiedzieć, że niektóre portale społecznościowe przy wgrywaniu fotografii automatycznie zapisują ich dane lokalizacyjne.

Krótko mówiąc – zdjęcie opublikowane w sieci może zawierać precyzyjną informację o miejscu, w którym je wykonałeś, a także dokładną datę tego zdarzenia.

Pomijając oczywiste zagrożenie, jakim taka informacja jest dla złodziei (gdyż sugeruje, że nie ma nas w domu), zastanów się, czy rzeczywiście chcesz, aby śledzono każdy Twój krok?

Zatem zanim opublikujesz zdjęcia z wakacji w sieci lub prześlesz je znajomym, oczyść je z metadanych dotyczących geolokalizacji czy informacji o aparacie cyfrowym, którym je wykonano. Na rynku są dostępne darmowe aplikacje, które są w tym pomocne.

Zawsze też możesz podzielić się swoimi wakacyjnymi wspomnieniami już po powrocie.

 

ZACHWYCASZ SIĘ SWOIMI DZIEĆMI? ŚWIETNIE, ALE ICH ZDJĘCIA UPUBLICZNIAJ Z ROZWAGĄ, BO TO NIEKIEDY MOŻE STANOWIĆ DLA NICH ZAGROŻENIE.

Rozumiejąc pragnienie rodziców, zwłaszcza młodych, by podzielić się z innymi radością i dumą ze swoich dzieci, warto wskazać na związane z tym zagrożenia. Trzeba pamiętać, że treści, które udostępniamy w Internecie, pozostają w nim na zawsze. Dlatego przed zamieszczeniem takiego zdjęcia, zawsze warto pomyśleć o konsekwencjach takiego działania, zarówno teraz, jak i w przyszłości.

Kradzież, powielenie fotografii i wykorzystanie wizerunku dziecka w negatywnym kontekście, modyfikacja zdjęcia i udostępnienie go w postaci mema, a w skrajnych przypadkach kradzież tożsamości lub pożywka dla osób o pedofilskich skłonnościach – to tylko przykładowe zagrożenia, na jakie rodzice bez namysłu publikujący zdjęcia w Internecie, narażają swoje dzieci.

Osobną kwestią jest też to, że nasze dzieci już niebawem będą duże i niekoniecznie będą chciały widnieć w sieci jako roześmiane bobasy bez przednich zębów. Takie zdjęcie z przeszłości może być powodem drwin i żartów rówieśników w szkole. Znane są już tragiczne finały tego typu nierozważnego publikowania fotografii.

Tymczasem dziecko, tak jak dorosły, ma prawo do prywatności i prawo ochrony dóbr osobistych. Co więcej, fakt, że samo nie umie jeszcze nimi zarządzać, tym bardziej powinien skłaniać rodziców to tego, by robili to w jego imieniu rozważnie.

Rozpowszechnianie wizerunku dziecka powinno mieścić się w granicach zdrowego rozsądku.Nie ma nic złego w utrwalaniu radosnych chwil i dzieleniu się zdjęciami swoich pociech, pod warunkiem że mamy świadomość konsekwencji takiego postępowania i jesteśmy przekonani, że zamieszczone w sieci fotografie nie wyrządzą dziecku krzywdy.

 

SPODOBAŁ CI SIĘ KTOŚ NIEZNAJOMY? BEZ JEGO ZGODY NIE PUBLIKUJ JEGO ZDJĘCIA, BO MOŻE OSKARŻYĆ CIĘ O NARUSZENIE DÓBR OSOBISTYCH.

W wielu różnych sytuacjach, zarówno w świecie realnym, jak i wirtualnym, nasz zachwyt budzą osoby nieznajome. Są ładne, dobrze ubrane, albo mają ciekawą biżuterię czy niespotykany tatuaż. Powody naszego zainteresowania nimi, ich fotografowania oraz udostępniania ich zdjęć, bywają różne. Bardzo często publikujemy też zdjęcia z wizerunkami innych osób, gdyż wydaje nam się, że przedstawiają zabawną sytuację.

Tymczasem bez ich zgody nie powinniśmy tego robić. Wykorzystując dane innych osób, m.in. ich wizerunek, musimy liczyć się z tym, że osoby te mogą nie życzyć sobie prezentowania ich zdjęć w Internecie. Może się bowiem okazać, że nawet neutralna, jak nam się wydaje, fotografia, która nie powinno nikomu zaszkodzić, może stać się dla kogoś źródłem kłopotów. Na przykład powodem drwin albo nawet cyberbullyingu.

Warto też pamiętać o tym, że niejednokrotnie możemy zidentyfikować osobę jedynie za pomocą „fragmentu” jej wizerunku. Przykładem mogą być tatuaże. Często są na tyle unikatowe, że nawet publikacja ich fragmentu umożliwia rozpoznanie osoby.

Szanujmy więc prywatność znajomych i naszej rodziny. Jeśli ktoś poprosi nas o usunięcie zdjęcia, na którym widnieje, zróbmy to. Oczekujmy tego samego od innych.

Najlepiej, zanim umieścimy czyjeś zdjęcie w sieci, uzyskajmy od tej osoby zgodę na tego typu działanie. W przeciwnym przypadku narażamy się na to, że osoba, której zdjęcie bez jej zgody zamieściliśmy w sieci, może wystąpić do sądu o naruszenie jej dóbr osobistych. Z tego powodu może od nas żądać usunięcia skutków naruszenia (w szczególności złożenia oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie) oraz zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy na wskazany cel społeczny.

Autor:  UODO Urząd Ochrony Danych Osobowych 

04.07.2017